Ubrałam ciepłe kalosze, sweterek w stylu Kurta Cobaina (miał taki na koncercie Unplugged w MTV jak byłam młoda), i poszłam oblukać czy dają radę.
Spotkałam jaszczurkę ze złamaną nogą, ona tam mieszka na stałe. Mrugnęła do mnie lewym okiem i poszła za puszkę po whiskey, która wala się tam po ostatniej imprezie.
Wieczorem ochłodziło się bardziej, a w radiu usłyszałam piosenkę Myslovitz Telefon i jakoś tak jesiennie wybrzmiała, pomyślałam o dawno zapomnianym uczuciu jesiennej melancholii. Kto by pomyślał, że nawet na to może zabraknąć czasu. Resztkami uwagi uchwyciłam słowo PRZYMROZKI.
Można się było tego spodziewać, wszystko na to wskazywało - narzucanie się Cobainowego swetra, zwycięstwo whiskey nad piwem, melancholia i jesienne piosenki o miłości.
Tak tak, uciekajcie!
I uciekły trzęsąc areolami do domu.
Moje już od jakiś dwóch tygodni w domu na parapecie powoli zasypiają... W tym sezonie miały bardzo średnie warunki, balkon mały, bez zadaszenia, wystawa wschodnia i słońca mało. Na szczęście to mieszkanie przejściowe i już w styczniu wyprowadzam się na swoje, balkon od południa i taras na dachu. Już doczekać się nie mogę nowego sezonu :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPs. Piękne okazy! :)
Ty naprawdę masz rękę do kaktusów. Rewelacyjne są! :)
OdpowiedzUsuń